poniedziałek, 12 maja 2014

74.



Dziękuję wszystkim, którzy tu jeszcze zaglądają. Dziękuję za maile i miłe słowa. Żyję, a moje wyniki są naprawdę dobre. Praca w Warszawie pożarła mnie w całości. Ostatnie dni były dodatkowo trudne, bo musiałam pożegnać się z Mamą. Odeszła nieoczekiwanie i szybko. Dziękuję Najwyższemu, że nie pozwala mi zwątpić.







Warszawa przyjęła mnie jednak bardzo łaskawie. Już nie kłaniam się pierwsza panom z recepcji, już wychodząc z windy słyszę swoje ulubione: „ Miłego dnia”. Już wiem, że Ci, którzy są wyjątkowo niemili, to onieśmieleni swoimi warszawskimi karierami, przyjezdni. Jestem pewna, że będzie mi tu coraz lepiej.
Robótkowo dzieje się niewiele. Kończę zaczęty trzy miesiące temu( sic!)sweter. Rozpoczynam nowy z wełny z magic loop
Holst’y, jakie ma na składzie Agnieszka oraz możliwość kupienia ich na wagę, do wzorów wrabianych, jest olśniewająca! Uwielbiam tę wełnę w każdej wersji. I nie wiem, czy w moim absolutnie białym mieszkaniu, ściana wyłożona Holst’em  nie będzie najlepszym z możliwych designerskim odlotem!
To na pewno nie była moja ostatnia tam wizyta. Liczę, że latem spędzę w Magic Loop wiele miłych popołudni. Nie zawieszam na kołku swoich wełnianych pasji. Przeciwnie. Planuję francuską kontynuację w dzierganiu odlotowych swetrów… ot, choćby takich jak te, od Kenzo.