środa, 29 sierpnia 2012

27.




 
Tkanie. Spotkałam się  z nim dużo wcześniej niż z przędzeniem. Jeszcze będąc dziecięciem biegałam  z Babcią do Pracowni Tkaniny w Gdańsku. Niestety,  lata  jakie minęły od czasu  kiedy dostałam pierwszą ramę ( do tkania )  aż do dziś,  niczego specjalnego  mnie nie nauczyły.

Było dla mnie oczywiste, że kiedyś do tego wrócę, bo to bajecznie proste zajęcie , ale też byłam pewna, że warsztatu tkackiego wielkości małego fiata w domu, nie chcę. Lata mijały, ja nie ćwiczyłam, w końcu uznałam, że przy trybie życia jaki prowadzę to i tak nie dla mnie.  Tryb -  zmieniłam, nauczyłam się prząść i zobaczyłam, że nie tylko zaczęto produkować nowoczesne kołowrotki, ale i warsztaty tkackie.   Nadzieje wróciły :)
Przestałam się bać, że tkanie już nieodłącznie kojarzyć mi się będzie z  waleniem stopniami  podnoszącymi nicielnice oraz jękiem metalowych strun...
Teraz  mogę zakupić sobie niewielki, cichy i wygodny w domowym użytkowaniu warsztat tkacki - stołowy z klawiszami…  . Mogę… jak zechcę wydać 600 euro ;)

Póki co do mojego domu zawitał :
Backstrap!

 
O tym czym  backstrap jest, jak go używać, jak tkać i wybierać wzór  najlepiej opowiada  Laverne Waddington z  blogu ( a )  http://backstrapweaving.wordpress.com. Urodzona w Indiach, niezmordowana pasjonatka i propagatorka tkania na backstrap’ ie.  Blog jest po angielsku, ale wiele w nim instrukcji video, wiele zdjęć, w końcu można włączyć  automatyczne tłumaczenie, które bywa straszne, ale daje pojęcie, co i jak.

Backstrap ma tę przewagę nad innymi warsztatami , że jest  tani jak barszcz.  Można go wykonać z kliku drążków i listewek, które zazwyczaj w każdym domu są dostępne, a nawet jeśli nie, to ich kupno nie przekroczy pewnie 80 zł ! Oczywiście proste krosna tkackie, na których można osiągnąć tkaninę o splocie płóciennym będą w obsłudze łatwiejsze, ale też i droższe.

 
Na backstrap’ ie pracuje się  bardzo wygodnie,  nie trzeba na podłodze ( siedzenie na podłodze to tradycyjny sposób przy pracy na tym krośnie ), co jednak uwielbiam i taki sposób preferuję.



 
Tkanina,  która powstaje na backstrapie jest bardzo charakterystyczna. Tworzy ją głównie osnowa. Jest mocna, zbita i równa.  Jak dla mnie idealna na małe akcesoria, paski, podkładki, breloczki. Daje też całkiem udane imitacje tkaniny historycznej.


 
Ale backstrap to także narzędzie, które można wykorzystać na kilka różnych sposobów.  Tradycyjnie, tak jak od wieków robią to w Peru lub Chile lub na modłę warsztatów tkackich poziomych. Wystarczy dodać do niego półnicielnice i bidło.   Dzięki nim otrzymuję  tkaniny z wzorami z 3 - 4 - 8 czy 10 nicielnic !   Jestem zachwycona nowymi możliwościami, choć to wcale nie prosty eksperyment i ciągle w fazie testowania.  W następnym poście postaram się pokazać zdjętą z krosien tkaninę z wzorem wybranym nicielniami oraz opis tego,  jak ją uzyskałam, jakie błędy zrobiłam i co zamierzam z tym dalej :)





A dla tych , którzy chcą wiedzieć o bidłach, nicielnicach i  krosnach tkackich nieco więcej,  podrzucam dostępne  w sieci linki.  

http://pl.wikipedia.org/wiki/Warsztat_tkacki

Uzupełnienie:
1. Nigdy wcześniej nie pracowałam na backstrapie i to, co widzicie to moje pierwsze doświadczenia ;)
2. Jak widać osiągnięcie tradycyjnej tkaniny z backstrapu dla laika takiego jak ja, nie jest żadnym problemem.
3. Eksperymenty z nicielnicami podejmowali i inni, z bardzo dobrym skutkiem, niewiele się chwaląc ( co oczywiste ), więc i mnie się uda.
4. Mój backstrap zrobiłam według dostępnych w sieci zdjęć. Póki co mogę osiągnąć na nim tkaninę o szerokości 60cm.

środa, 22 sierpnia 2012

26

Farbowanie – cieniowanie

Całkiem niedawno na blogu Gosi vel   pimposhki można było poczytać o ręcznych sposobach farbowania wełny.  W jednym z akapitów Gosia zastanawiała się, czy możliwe jest barwienie jednego motka na różne odcienie  tak, by jeden przechodził w drugi.
Postanowiłam pomóc.

Można. Sprawa jest dużo prostsza niż wydawać by się mogło. Wymaga jedynie czasu i morza  cierpliwości .

Przepisy:

Sposób pierwszy: Cieniowanie w roztworze o jednakowym natężeniu barwy .

1.1   Dzielimy motek na ( np. ) trzy części. NIE PRZECINAMY. Każdą część zawiązujemy dokładnie w paru miejscach.  Dodatkowo całość ( trzy części ) zabezpieczamy raz jeszcze innym  kolorem  nici i wkładamy do moczenia. Obchodzimy się  z motkiem delikatnie, nie pierzemy go.  Chodzi  o to, by nie splątały się nam nitki!
1.2   Wyjmujemy mokry motek. Odsączamy. Przecinamy kolorowy sznurek i wkładamy do uprzednio przygotowanej kąpieli barwiącej. Wszystkie części.
1.3   Po zakończeniu barwienia czekamy aż całość ostygnie. Wyjmujemy motek i jedną z części już zafarbowaną , kładziemy na skraju  garnka lub  na przykrywce,  lub zawieszamy na nici podpiętej do wyciągu kuchennego. Dwie pozostałe  części buchty ( rozwinięty motek z luźnymi nitkami to buchta ) wkładamy ponownie do farbowania.
1.4   I ponownie. Po zakończeniu barwienia czekamy aż całość ostygnie. Wyjmujemy motek i drugą z części już zafarbowaną  na zdecydowanie ciemniejszy kolor, kładziemy na skraju  garnka, na przykrywkę lub zawieszamy na nici podpiętej do wyciągu kuchennego, gdzie mamy już część pierwszą.
1.5   Z częścią trzecią  postępujemy jak z  pierwsza i drugą.
1.6   Po zakończeniu farbowania całość  delikatnie płuczemy i pozostawimy  do wyschnięcia – BEZ PRANIA.
1.7   Przewijamy suchą buchtę na motowidło, związujemy i dopiero teraz dokładnie pierzemy. Suszymy i voila :)


Ten rodzaj barwienia daje wyraźne odcięcia koloru od koloru. Efekt jest  taki sam, jak barwienie trzech oddzielnych motków, które pokazywała Gosia w swoich zestawach fetyszowych,  z tym,  że tu mamy jedną  nić.

Wełna ręcznie przędziona , mieszanka wielbłąda z jedwabiem, farbowana w roztworze o jednakowym natężeniu

 
1.       Sposób drugi:  Cieniowanie w trzech roztworach o różnym natężeniu barwy.

1.1   Przygotowujemy trzy dokładnie takie same naczynia – np. trzy litrowe słoiki.
1.2   Rozrabiamy trzy roztwory tej samej barwy o różnym natężeniu – jasną, średnią i ciemną. Jak? Próbując i eksperymentując. Nie odważę się podać tu recepty typu: do pierwszego roztworu daj 1 gram proszku barwiącego, do drugiego 1,5 a do trzeciego 2 gramy – bo wszystko zależy od rodzaju wełny, tego, ile waży to,  co farbujemy i co najważniejsze , efektu jaki chcemy osiągnąć.
1.3   Dzielimy motek na ( np. ) trzy części. Każdą część zawiązujemy dokładnie w paru miejscach i wkładamy do moczenia. Obchodzimy się  z motkiem delikatnie, nie pierzemy go.
1.4   Wymoczone części delikatnie odsączamy i wkładamy  do słoików. Pierwszą część do pierwszego słoika, drugą do drugiego, trzecią do trzeciego.  Mieszamy!  Zostawiamy na chwilę,  mieszamy ponownie. Ważne:  nie wciskaj wełny do za małych naczyń.
1.5   Słoiki z wełną  wstawiamy do naczynia z wodą i wszystko pakujemy do piekarnika.
1.6   Nastawiamy temperaturę – ja nigdy nie barwię powyżej 90 stopni i czekamy aż wchłonie się cały barwnik.
1.7   Po zakończeniu farbowania całość  delikatnie płuczemy i pozostawimy  do wyschnięcia – BEZ PRANIA
1.8   Przewijamy suchą buchtę na motowidło, związujemy i dopiero teraz dokładnie pierzemy. Suszymy i voila J
Obie metody są wynikiem moich doświadczeń i sposobów na farbowanie małych ilości wełny oraz  tworzenie własnych, kolorystycznych  tęcz, pokazanych w książce „ Hand dyeing    Gail Callahan. Wymagają niezwykłej cierpliwości we wkładaniu i wyjmowaniu wełny z kąpieli i płukań, bo łatwo ją splątać. Wymagają też dokładnego zaplanowania , gdzie jaki kolor położymy.

 Jedwab tussah , ręcznie przędziony, farbowany w trzech roztworach o różnym natężeniu.  Dodatkowo chciałam zobaczyć, czy da się wyjść od szarego różu do szarego… ale byłam za delikatna i kolory na zdjęciu są prawie niewidoczne


 
Jedwab tussah, ręcznie przędziony , farbowany ręcznie w trzech roztworach o różnych natężeniu.

 
Milczę, wiem :)
Powodów jest klika. Poniżej zajawka  jednego z fajniejszych. Tka się.  Ale co i jak „ to już następną razą”. W każdym razie  tka się tanio, bo na patykach ;)